Dzisiaj nasza klasa miała zajęcia z wolontariuszami z Ameryki Południowej. Jeden z Chile, drugi z Brazylii (podobno lecieli do Polski ponad 20 godzin...). Rozmawialiśmy głównie po angielsku.
Mają na imię Leonardo (Chile) i Fernando (Brazylia). Było na prawdę bardzo fajnie. Tacy przystojni...nieważne.
Nasi "goście" mieli przygotowane kilka prezentacji w komputerze na temat swoich krajów. Szczerze powiem, że nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że opowiadanie o jakimś kraju może być tak interesujące. Leonardo wykorzystał to, że świetnie tańczy i postanowił nauczyć czegoś naszą klasę. Zgrabne bioderka trochę się poruszały. Nie pamiętam, jaki to był taniec, ale coś z Wyspy Wielkanocnej. Poprosił mnie, żebym nauczyła go klasycznego polskiego tańca - wybrałam poloneza, ale się trochę bałam, bo nie jestem zbyt w tym dobra. No ale było koślawe tany-tany.
Nie wspomniałam jeszcze wcześniej, że spędziliśmy z Fernandem i Leo prawie cały dzień.
Dużo się nauczyłam, ale nie potrafię teraz tu tego poopisywać.
Wiedzieliście, że Chile rozpościera się na 4 strefy klimatyczne?!
Bardzo mili, chciałabym z nimi mieć więcej lekcji, np. chociaż raz w tygodniu mielibyśmy z nimi angielski czy coś w tym stylu...MARZENIE. *-*
Na porzegnanie zrobiłyśmy sobie z przyjaciółką selfie z nimi. Oliwka się jeszcze poprzytulała, a ja zostałam pogłaskana po głowie i też w sume przytulona.
Ciekawe, czy jeszcze nas odwiedzą...
1. Leo
2. Fernando
Świetnie piszesz ;))
OdpowiedzUsuńZapraszam :)
rilseee.blogspot.com
Mieliście bardzo ciekawych gości. Ja nie miałam okazji rozmawiać z kimś kto by pochodził zza oceanu. Zazdroszczę ci tego :)
OdpowiedzUsuńMasz bardzo fajnego bloga
Mój blog
Dziękuję bardzo :)
UsuńBardzo fajne przeżycie :) pozdrawiam i zapraszam do siebie http://patt-fashion.blogspot.com/2015/03/be-yourself.html?m=1
OdpowiedzUsuń