niedziela, 22 marca 2015

Inspirująca wystawa Olgi Boznańskiej

Olga Boznańska

Mam jedno pytanie do wszystkich:
Od dłuższego czasu zastanawiam się nad postem w stylu "rysunek krok po kroku". Dajcie znać, czy takie coś mogłoby się Wam spodobać. Jak wiadomo nie każdy umie rysować, a chciałby się też może nauczyć kilku rzeczy. No więc tak, to jest taki mój zamysł. 

Byłam wczoraj na wystawie obrazów Olgi Boznańskiej w Muzeum Narodowym w Warszawie. Wystawa czasowa (do maja można odwiedzać to muzeum i oglądać obrazy). 
Od razu powiem, że mama ledwo mnie tam zaciągnęła, bo w miejscach tego typu zawsze bardzo się nudzę. Ale niektóre dzieła mi się spodobały. 

Nie za dużo mam do napisania o mojej sobocie. :/
Dzisiaj spadł śnieg, kiedy patrzę przez okno na podwórko, to ciągle przecieram oczy, żeby upewnić się, czy to nie jest sen. No ale to nie jest sen...a była wiosna...mogłam chodzić w rajstopach i szortach, zwiewnych sukienkach (nadal mogę, ale no cóż).
A mój kot jak niby nigdy nic wygrzewa się na świecącym słońcu przy mojej ręce. 
To by było dzisiaj na tyle, bye. Idę się napawać ostatnimi źdźbłami jaskrawej trawy. 










(przepraszam za słabą jakość, zdjęcia bez flesza)

poniedziałek, 16 marca 2015

Dzisiaj nasza klasa miała zajęcia z wolontariuszami z Ameryki Południowej. Jeden z Chile, drugi z Brazylii (podobno lecieli do Polski ponad 20 godzin...). Rozmawialiśmy głównie po angielsku. 
Mają na imię Leonardo (Chile) i Fernando (Brazylia). Było na prawdę bardzo fajnie. Tacy przystojni...nieważne. 
Nasi "goście" mieli przygotowane kilka prezentacji w komputerze na temat swoich krajów. Szczerze powiem, że nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że opowiadanie o jakimś kraju może być tak interesujące. Leonardo wykorzystał to, że świetnie tańczy i postanowił nauczyć czegoś naszą klasę. Zgrabne bioderka trochę się poruszały. Nie pamiętam, jaki to był taniec, ale coś z Wyspy Wielkanocnej. Poprosił mnie, żebym nauczyła go klasycznego polskiego tańca - wybrałam poloneza, ale się trochę bałam, bo nie jestem zbyt w tym dobra. No ale było koślawe tany-tany. 
Nie wspomniałam jeszcze wcześniej, że spędziliśmy z Fernandem i Leo prawie cały dzień. 
Dużo się nauczyłam, ale nie potrafię teraz tu tego poopisywać. 
Wiedzieliście, że Chile rozpościera się na 4 strefy klimatyczne?!
Bardzo mili, chciałabym z nimi mieć więcej lekcji, np. chociaż raz w tygodniu mielibyśmy z nimi angielski czy coś w tym stylu...MARZENIE. *-*
Na porzegnanie zrobiłyśmy sobie z przyjaciółką selfie z nimi. Oliwka się jeszcze poprzytulała, a ja zostałam pogłaskana po głowie i też w sume przytulona.
Ciekawe, czy jeszcze nas odwiedzą...
1. Leo
2. Fernando



niedziela, 15 marca 2015

Chciałam poruszyć dzisiaj temat subkultur, a dokładniej "Emo". Ludzie (głownie młodzież) z tymi poglądami są postrzegani jako zupełnie inni, często też są nietolerowani. Uważają się za osoby bardzo wrażliwe, które ze smutkiem patrzą na otaczający ich świat. 
Osoby wyznające tę subkulturę często przeżyły coś złego, przykrego. Odnośnie cięcia się - Emo mają przyjemność ze sprawiania sobie bólu po tym, jak coś pójdzie nie tak, np. rodzice się rozwiodą albo kiedy druga połówka ich opuści. 
Nie jestem specjalistką od subkultur tego typu, ale wiem, że nie jest to nic innego. Wszyscy ludzie są równi. Wiele Emo jest na prawdę bardzo miłych, odróżnia ich w sumie tylko sposób myślenia o życiu, słuchanie innej muzyki i styl ubierania się. 
Jeśli wśród moich czytelników są osoby Emo, to nie mam nic złego na myśli pisząc ten post. :) Jeśli mogę prosić, to napiszcie w komentarzu o swoich przeżyciach itd.
Do tych nie emo mam pytanie, cy spotkaliście się z osobami tego typu i czy na prawdę warto wierzyć stereotypom, że Emo są...dziwni?





poniedziałek, 9 marca 2015

Hare Krishna!

Zapomniałam o poście...
Na szczęście weekend miałam ciekawy, więc będzie możliwe dłuższy tekst. 
Sobota:
Uczenie się, czekanie na mamę (4 godziny), aż skończy pracować, jedzenie obiadku, plastyka, a wieczorem...zakupy.
Kupiłam 3 rzeczy. Magicznie. :*
Niedziela:
Chyba mogę zacząć się przyznawać, że nie jestem chrześcijanką...
Pojechałam w przyjaciółką do hinduskiej świątyni (taki "nasz" Kościół) w Warszawie i było tam święto. Radośnie, cudnie, przyjemnie, cieplutko, głośno, niezależnie itd. 
Nie trzeba było siedzieć na mroźnych ławkach bez ogrzewania (nie mam nic do Kościoła). 
Mnóstwo zdjęć porobiłam, więc zaraz Wam je wstawię. Bardzo dużo fotek mleczyków (moich przyjaciół, chodzi mi o krokusy). Naoglądałam się ostatnio Epoki Lodowcowej. 
No to BUM, zapraszam do oglądania zdjęć, jest ich na prawdę ogrom. 




















niedziela, 1 marca 2015

Dzisiaj w pośpiechu. Mama kilka dni (raczej tydzień) temu miała urodziny i akurat dzisiaj zorganizowała sobie spotkanie z tymi "najciekawszymi" dla niej osobami. Między innymi z moją chrzestną, moim bratem i jej przyjaciółką (mamą mojego kolegi z klasy). 
Eh, a mnie chłopak zaprosił do parku. Musiałam odmówić. Czemu życie jest nie fair? 
Wczoraj byłam w Warszawie - sobotnia rutyna. Po plastyce porobiłam z mamą trochę zdjęć opuszczonym/starym uliczkom i budynkom. Taka architektura podoba mi się najbardziej jeśli chodzi o temat zdjęć. Pooglądajcie sobie, ja pójdę się uczyć, bo w czwartek mam test, oczywiście. No nie dało się chociaż jednego pustego tygodnia nam dać. No nie dało się...
Jeszcze wrzucę Wam tutaj trochę zdjęć bardziej outfitowych, które robiłam w poprzedni weekend. Tak trochę bardziej domowo/spacerowo, ale przynajmniej wygodnie. ;)




A tu jakby Jezus patrzył się i błogosławił ten bałagan na opuszczonym, ceglanym podwórku...:









Kurtka - Vans
Bluza - GAP
Dresy - Insomnia 
Buty - Converse