piątek, 19 czerwca 2015

Germany

Miałam bardzo dużą przerwę od blogowania. Tam wycieczka, tu wycieczka, poprawianie ocen, żebym mogła w wakacje wyjechać do Anglii, robienie prac dodatkowych itd. 
Wychodzi na to, że kończę ze średnią 5,36 :-)
Pierwsza wycieczka szkolna w tym roku - 31.05.2015 - Niemcy, a dokładniej Drezno-Stuttgart. Jechaliśmy w pięćdziesięcioosobowym autokarze najpierw do Wrocławia, później do granicy, a jeszcze później do Drezna. Od 23:00 do około 9:00 rano. W naszym środku transportu z początku panował chaos - wszyscy brali swoje przenośne głośniczki i na cały regulator puszczali siekę na tylnych siedzeniach. Moja przyjaciółka Maja stwierdziła, że nigdy podczas jazdy nie umiała zasnąć, ale padła po trzech godzinach i tylko mogłam się śmiać, kiedy niespodziewanie otwierała buzię i leciała jej ślina :'D
Dojechaliśmy ledwo żywi. Obudziłam się potargana i z worami pod oczami. Zatrzymaliśmy się pod jakimś starym, ogromnym mostem z białymi malowidłami. Szliśmy na "starówkę" Drezna kilka kilometrów. Pozwiedzaliśmy trochę i stwierdziliśmy, że jesteśmy głodni, więc nie pozostało nam nic innego do roboty jak zamówienie sobie smacznego zestawu śniadaniowego. Dostałam kieliszek wypełniony sałatką owocową. 
Wróciliśmy do autokaru i jechaliśmy dalej - na jednodniowy nocleg pod miastem. W zamku, gdzie kiedyś kręcono horrory...cóż.
Jedzenie niezbyt dobre, okropny makaron z obślizgłymi pieczarkami. Łóżka wygodne, łazieneczka mała, ale było okay. 
Następnego dnia znowu się spakowaliśmy i wyjechaliśmy do Stuttgartu. Po drodze zatrzymaliśmy się w muzeum kolejek. 
Może zacznę już opowiadać o Stuttgarcie, bo zaraz się okaże, że post jest zbyt długi. No więc tak - o ile dobrze pamiętam już po dotarciu do naszego "hotelu" poszliśmy od razu spać. Tak się składa, że więcej z całej wycieczki nie pamiętam oprócz wizyty w parku rozrywki Tripsdrill, basenów termalnych i ogrodów japońskich.
O drugiej wycieczce nie mam zamiaru opowiadać, bo nie byłam zachwycona. A zawsze żyłam w przekonaniu, że zielone szkoły są świetne i nie ma na co narzekać. Ależ chyba się myliłam, bo narzekałam ciągle. Byliśmy w Białce Tatrzańskiej. Chodzenie po górach. Chodzenie po górach. Chodzenie po górach. Nigdy więcej...
To chyba na dzisiaj ode mnie wszystko. Pa :)